Monday on Sick Leave – with a Step Counter, Umbrella, and Antibiotics
9406 steps. Not exactly a marathon, but considering the earache and rain outside – not bad at all!
My Monday started with hesitation: should I stay home and wait it out, or finally go to the doctor? The pain won – thankfully – because it turned out the previous treatment hadn’t worked properly. So I got prescribed oral antibiotics, ear drops, and an extension of my sick leave. A little bit of disappointment, but also relief that something might finally help.
In the morning, I got the kids ready for school and preschool – as always, a logistics mission worthy of a medal. Then I headed straight to the clinic, and after that... well, it turned into a classic rainy Monday. The weather didn’t show any mercy – it rained almost the entire day, with only short pauses of “whatever that was.”
Cooking? Not today. On my way to pick up Wiktor and Sara, I bought some pierogi for the kids – quick, warm, and no dishes to wash. When I saw how badly it started raining in the afternoon, I decided to drive to get Sara from school. No one needs soaked shoes – especially not me, barely holding it together.
Looking at those 9406 steps, I think: not bad for a day full of pain, fatigue, and general “meh.” I’m hoping each day gets a little better and the steps will start adding up on their own – maybe even in the sunshine?
For now: tea, blanket, meds, and waiting for the antibiotics to kick in. Stay warm – especially in weather like this!
Poniedziałek na L4 – z krokomierzem, parasolką i antybiotykiem w tle
9406 kroków. Niby nie maraton, ale jak na dzień z bólem ucha i deszczem za oknem – całkiem nieźle!
Poniedziałek zaczęłam z wahaniem: zostać w domu i przeczekać czy wreszcie ruszyć do lekarza? Ból jednak nie zostawił mi wyboru – wygrał i dobrze, bo okazało się, że wcześniejsze leczenie nie dało rady i trzeba było sięgnąć po cięższy kaliber: antybiotyk doustny, krople i… przedłużone L4. Trochę smuteczek, ale też ulga, że w końcu może być lepiej.
Rano ogarnęłam dzieci do szkoły i przedszkola – jak zwykle misja logistyczna na medal. Potem prosto do przychodni, a potem… to już klasyczny poniedziałek w deszczu. Pogoda nie dawała forów – padało niemal cały dzień, z krótkimi przerwami na „nie wiadomo co”.
Gotowanie? Nie tym razem. Po drodze po Wiktora i Sarę kupiłam dzieciom pierogi – szybkie, ciepłe i bez zmywania. Kiedy zobaczyłam, jak bardzo się rozpadało po południu, stwierdziłam, że nie ma co – jadę po Sarę autem. Mokre buty nikomu nie są potrzebne, a ja ledwo ogarniam samą siebie.
Patrzę na te 9406 kroków i myślę: nieźle jak na dzień z bólem głowy, ucha i ogólnym „meh”. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej, a kroki będą się robić same – może nawet w słońcu?
Tymczasem: herbatka, kocyk, leki i czekanie, aż antybiotyk zacznie działać. Trzymajcie się ciepło – szczególnie w taką pogodę!
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
19/05/2025
9406